Polacy nie zamierzają oszczędzać?

Jeszcze do pierwszego roku tego wieku byliśmy najbardziej oszczędnym narodem Europy. Teraz znajdujemy się prawie na drugim biegunie. Wzrost zarobków i poprawa sytuacji kończy się większymi zakupami. Na koncie wiele się nie odkłada.

Więcej zarabiamy, ale dużo oszczędzać nie mamy zamiaru. Tak przynajmniej pokazują dane Eurostatu. Oszczędności stanowiły w trzecim kwartale ubiegłego roku zaledwie 0,73 proc. dochodów rozporządzalnych polskich gospodarstw domowych. Jak na trzeci kwartał to najniżej od 2011 roku.

Na co wydajemy?

Sposób wydawania pieniędzy mamy zresztą sezonowy. Już od piętnastu lat w pierwszym kwartale wydajemy więcej niż zarabiamy, sięgając albo po oszczędności, albo zaciągając kredyt. Potem przychodzą kwartały: drugi, kiedy lekko oszczędzamy, trzeci, kiedy wciąż oszczędzamy, ale już nieco mniej i wreszcie czwarty, kiedy gromadzimy oszczędności. By ich część wydać na początku roku. Dane Eurostatu pokazują, że rok po roku oszczędzamy jednak coraz mniejszą część naszych dochodów.

Mniej od nas w Europie zachowują na „czarną godzinę” już tylko Hiszpanie i Portugalczycy. Zresztą w ich przypadku właściwie trudno nawet mówić o oszczędzaniu, bo wręcz pozbywali się oszczędności, ewentualnie żyli na kredyt. Wydawali więcej o ponad 1 proc. niż mieli dochodu w trzecim kwartale.

Polacy aż tak rozrzutni nie są, ale też i nie chce nam się pieniędzy odkładać. Zresztą banki nas do tego specjalnie nie zachęcają. Oprocentowanie depozytów z terminem do 2 lat wynosi średnio 1,5 proc. – podaje NBP. To o 0,4 pkt. proc. wyżej niż inflacja, a zważywszy na podatek Belki jesteśmy przy tych odsetkach prawie na zero.

Z drugiej strony, Niemcy i Irlandczycy – rekordziści oszczędzania w Europie – też nie dostają od swoich banków wysokich odsetek, a jednak odkładają na przyszłość poważne pieniądze. Niemcy w trzecim kwartale zachowywali na przyszłość co szóste zarobione euro, Irlandczycy co sześć i pół euro.

Zakupy na pierwszym miejscu

Najwyraźniej jednak mieszkańcy tych krajów mają zupełnie inny poziom zaspokojenia swoich potrzeb konsumpcyjnych niż Polacy. My zwiększone zarobki i 500+ przeznaczamy głównie na zakupy.

W pięciu miesiącach ubiegłego roku wzrost zakupów był ponad 9 proc. w zestawieniu z tymi samymi miesiącami 2017. Co zresztą przekłada się na wskaźnik wzrostu gospodarki. Z 5,1 proc. dynamiki wzrostu PKB w trzecim kwartale, wzrost spożycia gospodarstw domowych dał ponad połowę, bo aż 2,7 pkt. proc.

A banki mają z czego finansować gospodarkę, bo pieniądze, mimo niskiego poziomu oszczędności, nadal jednak do nich dopływają. Jak wskazują dane NBP, depozyty gospodarstw domowych wzrosły w ubiegłym roku o 75 mld zł. To najwięcej w historii. Być może nie odkładamy dużej części naszych zarobków, ale te rosną w takim tempie i do tak niskiego poziomu spadło bezrobocie, że banki mają czym obracać i z czego finansować kredyty.

Scroll to Top